Zarezerwuj
We własnym rytmie, wszystkimi zmysłami
Agata Zagórska-Golec
15 maj 2019
praca zdalna, workation, praca i odpoczynek, praca z psem, wyjazd z psem, domki z ogródkiem, domki z wifi, domki z biurkiem

[...] "slow-tourism" czyli taka niespieszna turystyka w swoim tempie. Bardzo podoba mi się rytm "slow" - dla mnie mógłby nie mieć nazwy, ale jeśli tak jest łatwiej, to czemu nie 🙂 [...] I tak też wyobrażamy sobie Moje Miejsce Jura...

Niespieszna turystyka w swoim tempie

Może jest tak, że wszystko dla Homo Sapiens musi mieć jakąś nazwę, definicję. Może to nas jakoś "zakotwicza". Może bez tego, wydaje nam się, że błądzimy bez celu, że robimy coś bez sensu? Może potrzebujemy jakiejś idei 🙂

Od "zawsze" uwielbiałam leżeć latem na trawie pod drzewem i przyglądać się liściom, niebu. Tak niespiesznie, ciesząc się zmieniającymi odcieniami niebieskiego, przysypiając od upału... Lubiłam ( i lubię) włóczęgi: dłuuuugie spacery, odkrywanie niby dobrze nam znanego otoczenia, zachwycanie się otaczającą "zwyczajnością".  No i podróże: te króciutkie wypady i te, na które czekamy pół roku albo i dłużej. Zaglądanie do knajpek i barów cenionych przez miejscowych. Decydowanie na bieżąco, co dzisiaj zrobię - zależnie od nastroju, od poziomu zmęczenia poprzednim dniem.

Będąc kiedyś w Maroku, byłam na jednodniowej wyprawie w góry Atlas: trochę na żywioł, trochęz mapą, ale tak czy siak w pewnym momencie zaczęliśmy przechodzić przez wioskę (nie wiem czy to dobre określenie) ulokowaną w skałach...ktoś spożywał posiłek, obok suszyło się pranie, dzieci biegały między skalnymi izbami. My, trochę spanikowani, z zachwytem obserwowaliśmy to górskie życie... Innym razem zgubiłam się "co nieco" na szlaku w górach bułgarskich - i znowu, trochę strachu, ale ile wspaniałych przeżyć! Lokalny pasterz, piękny zachód słońca i najwspanialsze jedzenie na mega wygłodniały brzuch...

Otwartość, niespieszność (brak planu "od - do w 5 dni"), przebywanie z lokalną społecznością, smakowanie tradycyjnej kuchni, domowego wina, kulinarnych "dziwactw" - to wszystko nazywa się podobno "slow-tourism" czyli taka niespieszna turystyka w swoim tempie. Bardzo podoba mi się rytm "slow" - dla mnie mógłby nie mieć nazwy, ale jeśli tak jest łatwiej, to czemu nie 🙂

Dla mnie to po prostu smakowanie życia 🙂

I tak też wyobrażamy sobie Moje Miejsce Jura...

Ps. Żeby nie było: nie oznacza to przymusowego nic nie robienia i przymusowej nudy na tarasie, nie nie 🙂 Wspinaczka skalna, zwiedzanie, wycieczki - wszystko to wpisuje się w "turystykę niespieszno-uważną" jeśli skupimy się na swoim dobrostanie 🙂 Życie jest za krótkie, aby je dodatkowo pospieszać.

Zobacz także:
Zobacz wszystkie wpisy na naszym blogu
Wybierz osiedle:
crosschevron-downcross-circle